Stefan Kisielewski
Opis
Początek października
Na każdym skrzyżowaniu ulic królowały ziejące trupim fetorem zgliszcza i rumowiska poburzonych domów, pokaleczone bruki zasłane były szkłem z wybitych szyb, poprzewracane latarnie i słupy tramwajowe oraz splątane druty zalegały tu i ówdzie chodniki. Na murach wypalonych domów, na drewnianych parkanach ponaklejane było mnóstwo karteczek – pod karteczkami tymi gromadziły się tłumy wytrwałych czytelników studiujących w skupieniu zawiadomienia o tym, co kto ma na sprzedaż albo kto kogo poszukuje. Takie same tłumy skupiły się przed naklejonymi gdzieniegdzie prowizorycznymi wydaniami pism. „Kurier Poranny”, „Kurier Warszawski”, „Robotnik” zapełnione były wyłącznie opisami zniszczeń Warszawy, niczym więcej. […]
Pokonane miasto było głodne. Połysk głodu zapalał się czasem w oczach przechodniów obserwujących chciwie ruchy rąk stojących pod murami licznych sprzedawców. W rękach tych zresztą nie pojawiało się nic nadzwyczajnego: cukierki, cebula i – rzadko – wielki przysmak – chleb. Tu i ówdzie tkwili na brzegach chodników wymizerowani inteligenci prezentujący przechodniom najrozmaitsze rzeczy do sprzedania – sztuczkowe spodnie, kołnierz futrzany, używane lakierki. Mnóstwo było żebraków, a wśród nich ci najboleśniejsi – w mundurach, w czapkach wojskowych bez orzełków, z bandażami, z pustymi rękawami lub nogawkami.