Most Poniatowskiego
Gdziekolwiek się spojrzało, widać było setki ludzi idących pieszo, jadących na rowerach, popychających taczki, a nawet wózki dziecięce, w których umieszczono pościel i nieco jedzenia. Od czasu do czasu pojawiał się jakiś szczęściarz, któremu udało się znaleźć stary wóz. Wydawało się, że wciąż podążają w różnych kierunkach - na północ, południe, wschód i zachód. Dlaczego tak się działo? Bądź co bądź byli bezdomni. Musieli gdzieś znaleźć jakieś schronienie. Co wieczór o piątej trzydzieści naziści wysyłali jeszcze więcej bombowców i każdego ranka cały kolejny fragment miasta leżał w gruzach. Dlatego też wędrowali, nie zawsze rozsądnie, do innej części miasta w nadziei, że może tam zostaną przygarnięci. Biedni i bogaci przemieszczali się ze sobą, ale pieniądze nie miały już żadnego znaczenia. Wszyscy starali się ratować to samo - jedzenie i pościel. Koce, materace stawały się najcenniejszym dobytkiem.
Julien Bryan, reporter amerykański ("Kolory wojny" Warszawa 2010)
Fotografia
Ludność cywilna, uchodźcy poszukujący bezpiecznego schronienia. 11 września 1939 rok. Most Poniatowskiego widok na Średnicowy.Foto Julien Bryan