Dowcipy krążące po Warszawie
Opis
***
W czasie bombardowania Warszawy w dniu 25.9.1939 roku siedzi dwóch facetów na dachu pełniąc służbę OPL. Jeden z nich ma potworną czkawkę. Bomby lecą, domy walą się w gruzy, a on czka bez przerwy.
- Felek, przestrasz mnie - zwraca się do towarzysza - bo już nie mogę wytrzymać, tak mnie ta czkawka męczy.
***
Rok 1939. Gwałtowny wywóz mebli przez okupanta. Spotyka się dwóch warszawiaków:
- Słyszałeś. Orbis organizuje wycieczkę popularną do Berlina.
- Pod hasłem "poznaj swoje meble".
***
Znana dziennikarka warszawska na wiosnę 1939 podała się jako kandydatka na żywą torpedę. W październiku 1939 warszawiacy ostrzegali się wzajemnie przed stykaniem się tą panią.
- Dlaczego?
- Bo chodzi po mieście - jako niewypał.
***
Kumoszka staromiejska spowiada się, klęcząc przed konfesjonałem.
- Kilka razy na dzień zdarza się - i grzeszę. Bo gdy słyszę samolot niemiecki, to nie mogę wytrzymać (syna mi podczas oblężenia zabili) i przeklinam z cicha:
- A bodaj was, żebyś kark, szołdro skręcił.
- O, to nie po katolicku, moje dziecko. Nie po katolicku, tak nie można.
- A cóż innego można mówić, proszę księdza?
- Trzeba mówić: Wieczny odpoczynek racz mu dać Pani...