Stanisław Ordon
Opis
Po południu rozrzucili Niemcy z samolotów znów tysiące kartek. Rezultat był ciekawy. Gdy ktokolwiek podnosił je na ulicy z ziemi dla przeczytania, zaraz pomruk się odzywał dookoła: „Rzuć pan ten szwabski pomiot do diabła i wstydź się pan czytać, co te dranie piszą”. Toteż ludzie obojętnie przechodzili obok fruwających kartek. Ulicznicy je darli z pełną satysfakcją. Zdarzyła się Niemcom już raz gruba pomyłka. Oto rozrzucili nad stolicą tysiące ulotek wzywające Lwów do poddania, skoro Warszawa już padła. Można sobie wyobrazić, jaką radość sprawił ludności taki lapsus propagandy niemieckiej i użycie pod złym adresem przysłanych druków niemieckiego II oddziału. Od tej chwili wszystko, co głosiły ulotki z góry uważano za kłamstwo.
Dla ścisłości pamiętnikarskiej muszę jednak treść dziś rozrzuconych ulotek zapisać. Otóż i one znów wzywały do poddania, ponieważ skoro Rząd i Naczelny Wódz już kraj i armię opuścili, to opór stolicy nie ma żadnego celu. W razie jego trwania poza godzinę północną dzisiejszego dnia „militarne a gwałtowne środki przez dowództwo niemieckie uruchomione zostaną”. A więc forma ultymatywna. Czy te pogróżki się spełnią?! W każdym razie trzeba się w nocy dzisiejszej dobrze wyspać, by być na jutro wypoczętym. Tak myślał przeciętny warszawiak, jeśli ulotkę przeczytał.